Dziadek z Wehrmachtu

Stoi do dziś na szafie oparty w rogu ściany." Dziadek z Wehrmachtu" – jak go zwykłem żartobliwie nazywać. Kto jeszcze pamięta kampanię wyborczą z 2007 roku ten wie o co chodzi. Prosta w swojej formie gruba, dębowa rama okala jasnobrązowe kartonowe tło z czarno-białym zdjęciem na środku. Skąd go mam? W wieku nastoletnim znalazłem na babcinym strychu. Strychu jakich wiele pełnym starych szpargałów i rupieci. Stał oparty o komin i niszczał wchłaniając strugi deszczówki rysujące zacieki na jego powierzchni. Skąd się tam wziął? Z rozmowy z babcią wyszło, że to śp. Pradziadek przywiózł go jako trofiejną pamiątkę z wojennej tułaczki, zapewne z Ziem Odzyskanych. Zawsze lubiłem antyki, a tu taki ładny bibelot sobie gnije… Ramę wyszlifowałem, zabejcowałem i pomalowałem bezbarwnym lakierem. Zacieki na tle zamaskowałem nową warstwą farby. Tył ramy oczyściłem ze zbutwiałych niemieckich przedwojennych gazet. Na szczęście czas dobrze obszedł się z fotografią. Pamiętam, że na tle wiosennego lasu stała, pozując do zdjęcia grupka kilkunastu mężczyzn w różnym wieku. Od ledwie dwudziestoletnich młodzieńców po dobiegających do pięćdziesiątki statecznych panów. Wszyscy odświętnie ubrani w jednakowe garnitury – na oko lata dwudzieste lub trzydzieste. . Instrumenty dęte i perkusyjne zdradzały charakter grupy. Na większości twarzy duma, dyskretne uśmiechy kryjące się pod wąsami. Pamiętam jowialną i okrągłą wąsatą twarz i mądre oczy człowieka, który sprawiał wrażenie szefa całego zespołu. . Straż pożarna? Orkiestra jakiegoś zakładu pracy? Kto to teraz wie… Ich już nie ma. Tamtego świata nie ma. . Pozostały tylko okruchy cudem uratowane z dziejowej burzy, które dziwnym zrządzeniem losu wylądowały tu i ówdzie.
Czasem zastanawiam się jakie były ich dalsze losy. Co robili, po czyjej stronie stali kiedy do głosu doszły fanatyczne ideologie, różne izmy, resentymenty i sny o potędze. Czy bohatersko powiedzieli „nie”, możliwe, że płacąc przy tym najwyższą cenę? Czy poddali się biernie rwącemu nurtowi historii idąc w zielonym mundurze na wszystkie strony świata? Czy któryś z nich z własnej woli założył czarny mundur i z trupią główką na czapce został siewcą śmierci i strachu? A może nie robili nic skupiając się na tym by po prostu przetrwać kiedy to karta się odwróciła i dumny naród z drapieżcy stał się ofiarą?
W ostatnią niedzielę byłem też na gruzach innego świata. Tego barwnego, kolorowego i rozśpiewanego. Tego, który wiele razy powstawał ze zgliszczy, jednak hekatomba ostatniej wojny dobiła go zupełnie. Obrośnięte mchem i porostami kawałki kamiennych płyt z na wpół zatartymi napisami w alfabecie i języku, którym prawie nikt już tutaj nie mówi i nie pisze. Nieliczne macewy stoją na swoim miejscu. Większość zgromadzona w jednym kącie cmentarza. Pośród nich kilka świeżych zniczy. Ktoś pamięta… Świat rozbity w pył przez inny świat, który zamiast tysiąca lat przetrwał ledwie dwanaście, pozostawiając po swoim istnieniu otwartą ranę, która często krwawi do dziś.

Nigdy więcej…

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink