Ogród działkowy rodziców sąsiaduje z posesją faceta, który trzyma w obejściu konia. Konkretnie to konika, koniczka, małego kucyka maści czarnej, o przepraszam, karej, płci klaczej o wdzięcznym imieniu Basia. Koń jaki jest każdy widzi, no dobra, może nie każdy. Pod koniec nagrania odgłos paszczą, nie mylić z moim ojcem w tle hehe.
Ano właśnie
170 cm bez kamaszy.
Jeśli dobrze pamiętam kolega nie za wysoki.
No i weź teraz odgadnij, człowiecze, czy Ty karakan metr 60, czy chłopisko jak się patrzy.
Gdzieś jak dog niemiecki nowofundland?
Tak w kłębie to u mnie gdzieś do mostka.
A mały kucyk, to znaczy się, ze tak dokąd sięga?
Chyba Jerzyk prędzej.
Iza miała psa George’a, na którego Grzesiu wołałem.
Ale ja w sumie nie lepszy, miałem psa Borysa, którego mi ukradli.
Ah i jeszcze ten sam ziomek suczkę Dorę, ale on miał tak, że lubił zwierzęta przedżeźniać ludzkimi imionami no i została Dorotą.
Zwierzaki są ciężko rozmowne przy mikrofonie. Kumpel miał kota Czesia autentycznie, a jego ciotka psa Zdzicha, znaczy Odiego, ale był tak brzydki i specyficzny i wszyscy na niego Zdzichu wołali.
Ano rozmowna jakoś nie była 😀
Zamruczała. 😀