Czasem się człowiek natknie na jakąś rzecz, a i owszem, wymyśloną dawno, ale zupełnie mu nieznaną do tej pory. Rzecz, która jest kopernikańskim przewrotem w jego marnym jestestwie. Dobra, może pieprzę, ale kupione gdzieś przy okazji za parę złociszy samonawlekające się igły działają. Już się nie muszę pierdzielić z tym drucikowo blaszkowym nawlekaczem i wyczyniać krawieckiego voodoo za każdym razem jak przyjdzie mi ochota przyszyć urwany guzik albo zacerować inne podarte gacie. Jeszcze niech tylko wymyślą samodobierającą kolor nić.
ja mam igły już 24 lata
Nie no, z moim szyciem to zostaną do następnego stulecia.
One mają jedną wadę: lubią się łamać. ALe jak masz komplet 10 sztuk za zł 5 czy inne 8, to, o ile nie pragniesz zostać etatowym krawcem domowym, starczą na długo.