Tydzień z futrem.

Równo tydzień temu pojawiło się w naszym domu futro. Rodzaju kociczego, maści czarnej z czekoladowym podszerstkiem układającym się ponoć pod światło w kocie pręgi, Oczy piwne, ogon pusiaty, charakter zwariowany. Futro właśnie w tej chwili zaczepia mnie i domaga się dzikiej zabawy. Ale po kolei. Futro przez półtora dnia stanowiło puchatą kulkę kociego stresu chowającą się w najgłębszych zakamarkach. Gdzieś około południa dnia następnego pękły pierwsze lody. Sycząca kulka zmieniła się w kota właściwego razem z kocimi przymiotami takimi jak miauczenie, łażenie po parapecie i łaszenie się do nóg. Od razu też określiło gdzie chce w nocy spać, tzn w nogach łóżka. Z każdym dniem futro coraz bardziej się zadomawiało penetrując przy okazji wszelkie kąty mieszkania, zrzucając stojący zegar i zatrzymując wahadło wiszącego. Po walce z grymaszeniem i brakiem apetytu zaczęło w końcu normalnie jeść. Na szczęście od początku wie dobrze po co jest kuweta. I to na razie tyle. A w nagraniu jej prośby i groźby o wypuszczenie z jej kociego pokoju, tzn wcześniej mojego biura. No dobrze, z naszego wspólnego pokoju.
P.S. Sugestie doświadczonych futrzarzy mile widziane

7 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink