Waldek X – Belmondo – nominacyjnie

A sio, sio! Psik, psik! Już was tu nie ma – Waldek zaklaskał głośno płosząc stadko wróbli ze świeżo obsianego trawą skrawka ziemi pod oknem. A co ty się tak wyżywasz na tych biednych zwierzakach. Waldek odwrócił się i dojrzał młodego Siwaka zsiadającego z roweru. Tyle co rano obsiałem trawnik, bo już gołe placki ziemi… Czytaj dalej Waldek X – Belmondo – nominacyjnie

Waldek IX – Wcięty Mikołaj

Gałązka spojrzał przez brudną, okienną szybę na zewnętrzny termometr i aż oczy otworzył szerzej ze zdziwienia. Dwadzieścia stopni… Druga połowa listopada… – wyszeptał ni to do siebie, ni to do Waldka, który w międzyczasie pałaszował miskę zupy ogórkowej. Ja bym się tam na twoim miejscu cieszył – odrzekł Waldek z pełnymi ustami. Popatrz. Cały czas… Czytaj dalej Waldek IX – Wcięty Mikołaj

Waldek VIII – „Drużyna B”

Maroń otarł pot z czoła i zabrał się za wykładanie towaru na półki. Konserwy turystyczne, puszki paprykarza szczecińskiego i słoiki musztardy stołowej powoli zaczęły wypełniać pusty regał. Robota szła dosyć opornie z uwagi na panujący upał. Włączone na zapleczu rozstrojone radio grało jakąś rzewną piosenkę tu i ówdzie przetykaną trzaskami i szumami. Stary wentylator z… Czytaj dalej Waldek VIII – „Drużyna B”

Waldek VII Bimber i krew

Dwie konserwy turystyczne, chleb i paczkę Poznańskich – Waldek zaspanym głosem złożył zamówienie w sklepie u Maronia. Sprzedawca cicho pogwizdując sięgnął na półki po odpowiednie produkty. Położył je na ladzie i nabił towar na kasę. Waldek odliczył odpowiednią kwotę i podał Maroniowi garść bilonu. Zapakował zakupy do foliowej taśki i żegnając się krótkim „na razie”… Czytaj dalej Waldek VII Bimber i krew

Waldek VI – Wieśmin, Dziki Won!

Wrześniowe słońce barwiło horyzont na purpurowo. Upał odszedł prawie w zapomnienie, a w powietrzu czuć już było wieczorną wilgoć. Jaszczuk nieśpiesznym krokiem przechadzał się po polu. Lubił tą popołudniową, leniwą porę kiedy to mógł w spokoju, jedynie sam na sam ze swoimi myślami kontemplować sielankową atmosferę wiejskiego pola. Brzęczenie owadów, śpiew ptaków i świeża, przedwieczorna… Czytaj dalej Waldek VI – Wieśmin, Dziki Won!

„Ślepachomachia czyli wojna ślepych”

Pieśń pierwsza. Prawdziwa cnota krytyk się nie boi Tę oto prawdę potwierdził Krasicki Jam pragnął stworzyć co oktawą stoi O wojnach naszych poemat epicki. Więc proszę muzy, która lirę stroi Bym mógł napisać epos homerycki. Dobra, już koniec tego pierdolenia, Pora się zabrać do rymów tworzenia. Ilu jest ślepych, tyle charakterów, Gdzie trzech Polaków, tam… Czytaj dalej „Ślepachomachia czyli wojna ślepych”

Natenczas komendant…

Komendant Szymczyk chwycił na biurku leżący Granatnik groźny, duży, metalowy, grzmiący. Od przyjaciół rezunów, co Moskali gromią Miał być to miły prezent skojarzony z bronią Którą to polska strona wysyła ofiarnie By zwiększyć szanse aby Moskal skończył marnie. Komendant jak Rambo do barku go przycisnął Wzdął policzki jak banię, w oczach krwią zabłysnął, Zasunął wpół… Czytaj dalej Natenczas komendant…

Moskaliki

Ni stąd, ni z owąd wzięło mnie dzisiaj na tworzenie moskalików. Nawet temant na forum założyłem. Kto poszuka ten znajdzie. Wdzięczna i przyjemna mikroforma literacka. Taka niezobowiązujaca i śmieszna, ale ćwicząca fantazję i rymotwórstwo. Więc w wolnym czasie polecam tą gimnastykę umysłu. Kto mi powie, że wróżbici trafnie wieszczą ludzkie losy, tego chcę za gardło… Czytaj dalej Moskaliki

Donos

Szanowny panie dyrektorze, uprzejmie donoszę, A sprawę moją na poważnie potraktować proszę, O jednym nieprzyjemnym wydarzeniu w pocztowej placówce, W miasteczku znanym z książeczek dla dzieciaków w podstawówce. Nadmienię, że czas długi bardzo z nerwów dygotałem, Na samo to wspomnienie kiedy przy okienku stałem, Bo chciałem wysłać list, przekaz, paczkę nie pamiętam, A może widokówkę… Czytaj dalej Donos

Waldek V – Waldemar Santi

Środowy poranek leniwie mijał w blasku letniego słońca. Waldek i Gałązka spędzali go w jeden z przyjemniejszych sposobów, a mianowicie pijąc pyszne, Zimniutkie piwo na przystanku naprzeciwko remizy. Czas lipcowej kanikuły toczył powoli swój spokojny, niczym nie zakłócony rytm. Okolica emanowała idyllicznym spokojem. Lekki wietrzyk delikatnie przepychał nieliczne białe obłoczki po niebie. Gdzieniegdzie dało się… Czytaj dalej Waldek V – Waldemar Santi

EltenLink